poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział 2




 On tylko uderzył moją rękę, tym samym pokazując, że nie chce pomocy, nie będę się z nim dręczyła, odwróciłam się i szłam powolnym krokiem w stronę domu, do puki nie usłyszałam jego głosu.
- dokąd uciekasz.? boisz się mnie.?-mówił odważnie tym samym pokazując że jest obleśny.
- nie uciekam, wracam do domu.-miał racje trochę się go bałam, ale no nic trzeba się trzymać.
- i.?
- i...się ciebie nie boję-skłamałam, bałam się, że jeżeli powiem prawdę, on ją wykorzysta.
- nie kłam, widzę że się trzęsiesz.- byłam od niego dobry kilometr, a tu nagle, poczułam oddech na ramieniu, odwróciłam się, nadal stał w tamtym miejscu, gdzie go zostawiłam. Zamknęłam oczy i ponownie odwróciłam głowę, w stronę domu, jednak gdy tylko otworzyłam oczy, prze de mną stał Kastiel, ale jak.?! uśmiechnął się złowieszczo i złapał mnie za szyję. Ja broniąc się złapałam jego rękę podtrzymując się, podniósł mnie do góry i zaczął dusić, ledwo oddychałam, gdy byłam blisko zemdlenia puścił mnie, upadłam na ziemię, złapałam się za szyję, strasznie bolało, na dodatek zaczęłam kaszleć, dlaczego to zrobił.?!
- powinnaś opanować siłę, dziewczynko.-z trudem na niego spojrzałam, z jego ręki leciała krew, spojrzałam z powrotem w dół na ręce, na paznokciach znajdowała się czerwona ciecz. Spojrzałam w górę, nie było go, ledwo wstałam, chwiejąc się, zaczęłam się rozglądać, nigdzie go nie było, gdy się lekko uspokoiłam, na ustach poczułam rękę, złapałam za nią, aby puściła, gdy przy uchu usłyszałam jego głos."teraz się mnie boisz.?" po czym mnie puścił, jednak, gdy się odwróciłam, go już nie było. Dobra, jeszcze bardziej się boję, ale jak on się tak przemieszcza.? i to z taką szybkością.? Zaczęłam biec do domu, gdy do niego dotarłam, wskoczyłam do swojego pokoju, gdy już zamykałam okno, "on", stał pod drzewami, przestraszyłam się, czym prędzej wykonałam czynność i zbiegłam na dół, gdzie zastałam samego brata.
- a gdzie rodzice.?
- poszli na zakupy-mówił oglądając telewizor, spojrzał na mnie i zrobił przestraszone oczy.
- no co.?-zaczęłam być ciekawa, pleców mu przecież nie pokazałam, nie widział plamy po krwi. O co mu w takim razie chodzi.?
- co ci się stało w szyję.?!- podszedł do mnie i zbliżył, przestraszyłam się, wyglądało to tak jak z Kastielem, przestraszona zrobiłam kilka kroków do tyłu. O nie.! zostały mi siniaki.?! nie możliwe.!
- to nic takiego, naprawdę.!-zaczęłam panikować, co miałam powiedzieć"sorry, ale twój kolega Kastiel prawie mnie udusił".?
- kto ci to zrobił, przecież widać że są to siniaki.! i co masz na paznokciach.?-podniósł moją rękę, no nie, nie umyłam jej.! mam na paznokciach "jego" krew.
- nie wiem czy powinnam ci mówić...-naprawdę nie wiedziałam, po moich zdaniach chłopak popatrzył za mnie, i zrobił kilka kroków do tyłu, jego mina pokazywała"zdziwienie" zapewne jak i moja. Odwróciłam się, zrobiłam krok do tyłu, na schodach prowadzących do mojego pokoju, siedział sobie uradowany Kastiel. Zaczęłam na niego krzyczeć.
- co ty sobie myślisz.?! nie dość, że mam przez ciebie siniaki to jeszcze do domu mi wchodzisz.?!
- to on ci to zrobił.?!-zapytał Wojtek. To on nie wiedział.? Pokręciłam głową, nie czekając na odpowiedź chłopaka, ruszyłam do swojego pokoju, minus był taki, że musiałam przejść obok chłopaka, no nic, ominęłam go, po chwili, na moim nadgarstku poczułam dłoń, która nie pozwala mi iść dalej.
- nie dotykaj mnie.!- chciałam wyrwać swoją rękę, on nie puszczał, Wojtek zaczął się pewnie zastanawiać jakim cudem, "on" jest ode mnie silniejszy.
- uspokój się i przynieś mi bandaż.!-powiedział oschle, o nie nie dam mu się.!
- niby po co ci.?! idź do swojego domu.!
- babo, masz strasznie długie pazury.! i to twoja wina.!
- prawie mnie udusiłeś.! użyłam ich w obronie własnej.!- miałam poczucie winy.
- to powiedz przynajmniej, gdzie go macie, to cię puszczę.-oparł się o ścianę, rozłożył się na schodach, jednak nie, mnie nie puści, trzyma rękę w górze i nie puszcza.
- sama ci już go dam, bo mi dom zdemolujesz.!-dobra, wygrał, no ale niech puści moją rękę.! Popatrzyłam na niego złowrogo, kiedy byłam już niżej schodków na których on leżał. No on nadal nie puszcza.!-mógłbyś głupku puścić moją rękę.?! to ci przyniosę ten bandaż.!-on się tylko uśmiechnął.! co za palant.!-idioto no puść mnie.!
- a co mi zrobisz.?
- nie przyniosę ci twojego bandaża, bo ci się rana nie goi.!-tak jest.! w końcu go zatkało, puścił moją rękę, udałam się do kuchni, gdzie trzymamy bandaże i leki. Wróciłam do niego, nadal jest w tym samym miejscu, podeszłam do niego i przyłożyłam wacik pod jego rany, oj są głębokie, ten dziwnie na mnie popatrzył.
- do czego ten wacik.?-pokręciłam głową i polałam wodą utlenioną, ten syknął, oj boli chłopczyka.
- zaraz minie, uspokój się.!- wzięłam bandaż i owinęłam go wokół jego ręki, on przyglądał mi się, czułam się dziwnie, jeszcze dziesięć minut temu, próbował mnie udusić, a teraz przygląda mi się jak oczyszczam jego rany, co za pajac.!- skończone, czy pójdziesz sobie już.?!- chłopak tylko wstał i wyszedł głównymi drzwiami. Odetchnęłam z ulgą, wracałam do swojego pokoju, był on głównie w kolorach rudej-czerni, tak wiem, można powiedzieć, że lubię rudy, podeszłam do swojego lusterka, wyciągnęłam korektor do ciała, i zaczęłam maskować siniaki, no nie jeszcze to trochę widać.! Poddaje się, widać to jeszcze, jednak ani trochę nie widać ilości korektora na mojej skórze, opadłam na łóżko, spojrzałam w prawo, mam otwarte okno.? ale czemu, podeszłam do niego i zamknęłam. Dziwne. Odwróciłam się, i spadłam na podłogę, prze de mną znowu, stał Kastiel.! No co on ode mnie chcę.?!

3 komentarze:

  1. :) No super , jestem ciekawa tej twojej wersji Kastiela xDD Rozdział super nawet jeżeli krótszy to tak samo mi się podobał jak poprzedni :)
    Pozdrawiam i życzę weny! No i zabieram sie za czytanie następnego :3
    Rozdział dostaje ode mnie mocne 8.5/10 <33

    OdpowiedzUsuń